#33 ''Na newschoolową scenę patrzę dość niemrawym okiem''
- stycznia 14, 2018
- By Izabela Chmiel
- 1 Comments
Z Łukaszem, autorem strony Rap Biznes Blog, miałam okazję porozmawiać o minionym 2017 oraz nowych nadziejach w rapie na 2018. Zastanawialiśmy się nad największym paradoksem w polskim hip-hopie, pogadaliśmy o planach na nowy rok oraz rozkminialiśmy fenomen ,,niezatapialnego faceta''...
Czym
dla Ciebie jest muzyka?
To
bardzo ogólne pytanie, ale postaram się odpowiedzieć dość
zwięźle. Przede wszystkim muzyka spełnia i spełniała bardzo
wiele funkcji w moim życiu. W latach młodości do tego stopnia się
z nią utożsamiałem, że często bywała pewnego rodzaju
drogowskazem bezpośrednio wyznaczającym kierunek moich działań,
jak się później okazywało nie zawsze dobrym. Nie oznacza to też,
że każdorazowo wyprowadzała mnie na manowce, oj nie! Dużo dobrego
także wniosła do mojego życia, z czasem stając się jego stałym
elementem. Po bardzo mocnej początkowej fascynacji rapem nauczyłem
się dostrzegać dobre i złe strony tego zjawiska. Wiesz, jeśli
jesteś dzieciakiem z blokowiska, masz 14 może 15 lat, a z twoich
głośników nie schodzi „Skandal” Molesty, czy „Chleb
powszedni” Zipów to musi mieć duży wpływ na tak młodego
człowieka z jeszcze nieukształtowanym charakterem i światopoglądem.
Tak było na początku, mam ogromny sentyment do tamtego okresu bo
dzisiaj moja zajawka na rap nie jest już tak żywa i tak mocna.
Wszakże minęło prawie 20 lat i chociaż rap był moją pozycją
wyjściową to dzisiaj słucham przeróżnych rzeczy. Lubię polską
muzykę lat '70 i '80 ale i tą współczesną. Alicja Majewska,
Antonina Krzysztoń, Edyta Geppert, czy Rysiek Riedel stanowią
świetną odskocznie od rapowej rzeczywistości, której coraz
częściej odczuwam przesyt. Z kolei płyty Emeli Sande, Zaz,
Korteza, czy Izy Kowalewskiej są efektami moich muzycznych
poszukiwań i podróży. Najgorszą rzeczą jaką można zrobić jest
samoograniczenia do jednego gatunku i bezrefleksyjne trwanie w tym
przez lata. Dlatego odpowiadając na Twoje pytanie powiedziałbym, że
muzyka na przestrzeni ostatnich dwóch dekad odgrywała bardzo różne,
choć prawie zawsze istotne role w moim życiu. Dzisiaj to pasja ale
i praca, symboliczny antybiotyk podawany bez recepty lub
uzależniająca używka, której posiadanie nigdy nie będzie karane.
To genialny wynalazek ludzkości, który pozwala nam odpoczywać,
bawić się, myśleć, uczyć i płakać w swoim towarzystwie. Tak to
widzę…
Zgadza
się, nie słucham, nie toleruję i zwyczajnie nie lubię
komercyjnych radiowców. Tak jak wspomniałaś powody tej antypatii
opisałem w jednym z tekstów na moim blogu, więc nie chcąc jakoś
szczególnie rozpisywać na ten temat zapraszam do lektury. A jaki
powinien być kontent rozgłośni, żeby skutecznie zachęcił mnie
do słuchania? Chyba wróciłbym do radiowych korzeni, czyli zamiast
infantylnego konkursu w opcji „wyślij SMS-a, a może oddzwonimy”
wolałbym posłuchać wartościowego reportażu, wywiadu, czy
audycji. Co więcej, reklamy ograniczyłbym do minimum, a fejkniusy
nadawane na zamówienie jeden czy drugiej strony sporu politycznego
wypieprzyłbym na zawsze. W ogóle chciałbym choć częściowo
przywrócić rozgłośniom radiowym funkcję edukacyjną, co przy tak
mocno zindoktrynowanym społeczeństwie ma kolosalne znaczenie.
Koniec końców mam świadomość, że komercyjne radio w
zaproponowanej przeze mnie formie po prostu nie utrzymałoby się na
obecnym rynku, gdzie popyt, podaż i koniunktura polityczna
wyznaczają kierunek ich funkcjonowania i rozwoju. Dlatego też ich
nie słucham. Wydaje mi się, że ostatnią nadzieją są radia
lokalne, które działając w ramach jakiegoś określonego zbioru
społecznego dość dobrze spełniają tak funkcję informacyjną jak
i edukacyjną.
Nie,
to raczej marzenie ściętej głowy. Nie mam odpowiedniego warsztatu,
krystalicznej dykcji czy ciepłego głosu radiowca. Ponadto brakuje
mi fachowej wiedzy technicznej więc nie będę porywał się z
motyką na księżyc. Co prawda, bardzo bardzo dawno temu otrzymałem
nawet nieoficjalną propozycję prowadzenia autorskiej audycji
radiowej. Podziękowałem, ale to tak stare czasy, że możemy uznać,
że nie miało to miejsca.
Nie
jestem w stanie pojąc fenomenu Norbiego. Typek, który przez
Krzysztofa Ibisza był niegdyś zapowiadany jako prekursor polskiego
rapu utrzymuję się na rynku medialnym już pewnie z dwie dekady
bazując na tym, że „Kobiety są gorące”. Pomyśli jak wielu
wartościowych artystów przepadło bezpowrotnie w tym czasie, a
Norbi ciągle w grze. Niezatapialny facet. Nie, zdecydowanie nie
jestem w stanie tego pojąć.
Widzę
kilka takich sytuacji. Przede wszystkim paradoksem jest fakt, że
bardzo często większą popularnością cieszą się, że rzeczy
słabe, wtórne oraz pozbawione jakości i charakteru. A nagrywki
dobre, klimatyczne i niezależne giną w natłoku, który z każdym
rokiem jest coraz większy na scenie. To z kolei wynika z takiego
faktu, że podziemie już od dawna jest mocniejsze od mainstreamu, a
to stanowi kolejny paradoks. Nie mniej jednak za największy absurd
dotyczący tej sceny i jej otoczenia uznaję fakt, że niezależny w
swej istocie gatunek muzyczny za jaki przez wiele lat uchodził rap
jest obecnie bodaj najbardziej podatny na wszelkiego rodzaju trendy i
mody przychodzące z zewnątrz.
Na
newschoolow'ą scenę patrzę dość niemrawym okiem (śmiech).
Dlaczego? Zdecydowanie nie podoba mi się kierunek jej rozwoju. Będąc
oldschoolowcem nie mam jako takiego problemu z tym, że scena się
rozwija, czy zmienia ponieważ to naturalny proces, przychodzi nowe
pokolenie i robi nowe rzeczy. Natomiast będąc tym samym
oldschoolowcem mam problem z tym, że zdecydowana większość tych
rzeczy jest do siebie bliźniaczo podobna bo czerpie z tych samych
źródeł. W prawdzie minęło sporo lat, ale ja dobrze pamiętam co
mówił ósmy track na „Skandalu”, Bogu dziękować w tym zalewie
nowości jest także kilku kocurów, także być może nie wszystko
stracone.
Było
kilka takich albumów, mam problem ze wskazaniem jednego konkretnego
tytułu. Otóż z niezależnego i alternatywnego kopyta już w
styczniu uderzył „Rękopisami” Meek, Oh Why?. Z kolei z mojego
rapowego podwórka dobrze zapamiętam kolejne solo Włodka i EP-kę
''5:00 rano'' Pękacza. Gdzieś też zaskoczeniem była „Remisja”
Ryśka, do którego nagrywek wróciłem po bardzo wielu latach
przerwy. I o ile albumem roku jej nie nazwę to pozytywnym
zaskoczeniem jak najbardziej, szczególnie za sprawą bitów Brahu
Brata. A koniec końców miniony rok zjadł Wini wydając „Fałszywy
rap, brudny hajs”. Szef StoPro ma charyzmę, dystans i poczucie
humoru, które jest towarem mocno deficytowym na scenie.
Jeżeli
jesteśmy w temacie Rychu Peji... poznański raper ostatnio na swoim
Instagramie poinformował swoich fanów i potwierdził plotkę, że
bierze udział w programie Agent Gwiazdy emitowanym na TVN. Tede nie
omieszkał skomentować decyzji Peji. Będzie kontynuacja sporu na
linii Warszawa-Poznań?
Nie będąc jakimś zagorzałym fanem ani jednego, ani drugiego Pana jakoś nieszczególnie wczuwam się w ten konflikt. Poza tym tego rodzaju beefy pomiędzy mainstreamowymi raperami to zawsze sprawa trochę niejasna i pytanie na ile Panowie sobie faktycznie cisną, a na ile jest to zagranie marketingowe. Jak na przykład za oceanem, gdzie beefy, dissy traktowane są jak pewnego rodzaju spektakl mający na celu podkręcenie koniunktury. Co do samego udziału Ryśka w tym programie to mój stosunek także jest ambiwalentny. Kultura hip-hop, czy ściślej środowisko rapowe już na tak wielu płaszczyznach przecięło się z mediami głównego nurtu stając się niemal ich stałym elementem, że kolejna edycja programu „Agent” nic w tej materii nie zmieni. Ponadto jeżeli dobrze pamiętam w poprzedniej serii udział wziął Vienio.
Czego
zatem możemy spodziewać się w rap branży w nowym roku? Będzie
to rok newschoolowców czy może szansa dla zapominanych oldschoolowych brzmień?
Trudno
spodziewać się kontrrewolucji w obliczu trwającej rewolucji
dlatego przymuszam, że wiele się nie zmieni. Na pewno jeszcze kilku
raperów-youtuberów wpadnie na bądź co bądź idiotyczny pomysł i
zaczną rapować. Ja chętnie posłuchałbym długo wyczekiwanej
solówki Sokoła.
Już
sam kierunek rozwoju i specyfika prowadzenia mojego bloga wiele mówi
o mnie, moim podejściu do życia, do pieniędzy, do muzyki i do
rodziny. Mam 33 lata, priorytet ustawione dość stabilnie, pomysł
na siebie, a każdy kto mnie zna wie, że niezależność cenie
bardzo wysoko. Uzupełnieniem mojej wypowiedzi może być cytat z
Piha, który na trzecim Kodexie nawinął „że nie komercyjność też ma wartość komercyjną”.
Priorytetem
każdego rapera winna być autentyczność, pomimo zmiany stosowanej
formy. To ważne... bo nawet jeśli zakładasz kostium to istotne
jest to, abyś się z nim utożsamiał. Wszelkie ruchy koniunkturalne
na etapie tworzenia muzyki właściwie dyskwalifikują delikwenta w
moich oczach. Zdaję sobie sprawę, że to niemal niemożliwie w
dzisiejszej rzeczywistości ale tym wyżej cenie ksywki obecnej na
mojej playliście. Co więcej, nie przywiązywałbym przesadnej wagi
do techniki. Oczywiście jest ważna, przede wszystkim po to żeby
słuchacza nie kuło ucho ale tutaj naprawdę nie chodzi o to, żeby
być szybszym od Eminema. Niestety mam wrażanie, że trwa
niepokojący wyścig rapowych zbrojeń. Ten szybszy, ten ma rymy
podwójne, potrójne, poczwórne, hasztagi, przyspieszenia i co
jeszcze? Czekać tylko który pierwszy zacznie nawijać wspak. Gdzie
w tym wszystkim jest treść? Dla mnie kwintesencja tego gatunku, bo
jak nawinął Parzel „treść, treść, nie tylko rym!”.
Nie
znam człowieka ale jestem jakoś dziwnie spokojny, że polska scena
poradzi sobie bez jego obecności. A Ty jak myślisz?
Myślę, że rap scena sobie poradzi, ale już nigdy nie zapomni Young Multiego czy poprzedników jego pokroju. Przejdźmy
może teraz do Rap Biznes Bloga – co daje Ci prowadzenie własnej
strony?
Satysfakcję
bo spełniam się w tym co robię. RBB pozwala mi pielęgnować
pasję, bez której człowiek staje się jedynie zjadaczem
powszedniego chleba. Poza tym bardzo lubię pisać i rozkminiać, a
jeżeli znalazła się grupa osób, która chce to czytać to jestem
podwójnie szczęśliwy. Przez te siedem lat udało mi się zbudować
takie miejsce, do którego mogę uciec, wyrzucić emocje, te złe i
dobre, tylko po to, by za chwilę wrócić odrobinę szczęśliwszym.
Z
kim chciałbyś najbardziej przeprowadzić wywiad jeżeli chodzi o
hip-hopowe grono?
Tutaj
odpowiedź może być tylko jedna i zawsze ta sama - Wojtek Sokół.
Co prawda, mieliśmy kiedyś przyjemność porozmawiać ale wywiad
byłbym niezwykłym wyzwaniem. Cenię go jako rapera, przedsiębiorcę,
a może przede wszystkim człowieka i pasjonata. To bardzo
inspirująca postać, która od lat konsekwentnie rozwija się i
buduję swoją markę.
Dzisiaj
blogów jest już tak dużo, że chyba ciężko kogokolwiek
czymkolwiek zachwycić. Na pewno warto robić to co się czuję i
kocha jak najlepiej, a zachwyt i splendor mogą stać się naturalnym
następstwem tych wydarzeń. W prowadzeniu bloga niesłychanie
istotna jest systematyczność, nawet jeżeli jest to jeden tekst w
miesiącu, to ważne aby był. Dłuższe przerwy i zastoje bywają
problematyczne.
Poza
tym, że chciałbym zrzucić parę kilogramów (śmiech) to plany i
postanowienia oparte o piramidę potrzeb i wartości pozostają od
kilku lat niezmienne. Mam głowę pełną marzeń ale obawiam się,
że jak zacznę o nich opowiadać to na złość, ani jedno z nich
się nie spełni więc cichosza. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku
życzę, zdrówka nade wszystko. Pozdrowienia.
Dziękuję za wywiad i życzę sukcesu!
1 komentarze
mi również nie podoba się newschool;/
OdpowiedzUsuń