#51 Kiedyś to było: Przełomowe kawałki w polskim rapie (1996-1997) cz.2
- grudnia 09, 2018
- By Izabela Chmiel
- 2 Comments
![]() |
źródło: Newonce.net, na zdj. 3xKlan |
Druga połowa lat 90. w polskim rapie to czas powstawania nowych składów, głośnych debiutów oraz nieudolne próby pogodzenia raperów i ich muzyki w jedną rodzinę. Jakie kawałki i ekipy w tamtym czasie okazały się fenomenem, a jakie nie utrzymały się na rynku zbyt długo? O tym i nie tylko w drugiej części zestawienia o przełomowych kawałkach na polskim gruncie hip-hopowym w latach 1996-1997.
Liroy – „Grabarz cz.1” (1996), minialbum „Bafango cz.1”
Głodny rapowych podbojów Liroy rok od
wydania „Alboomu” zaatakował ponownie w 1996 roku minialbumem
„Bafango”, zaznaczając, że nie jest sezonowym raperem. I
dobrze, bo o takich kawałkach jak „Grabarz” trzeba pamiętać z
racji tekstu, agresywnej nawijki i progresu, jaki Liroy wykonał od
swojego głośnego debiutu. Nic tylko pozazdrościć zacięcia do
robienia takich utworów!
Kaliber 44 – „Moja Obawa” (1996), płyta „Księga Tajemnicza.Prolog”
W części pierwszej zestawienia
wspomniałam o „Usłysz nasze demo”, które było tylko
przedsmakiem tego, co słuchacze otrzymali w „Księdze
Tajemniczej.Prolog”. Zimny psycho rap w wykonaniu chłopaków z
Kalibra był czymś obok czego, nie dało się przejść obojętnie i
nie ma co się dziwić, że ich muzykę albo się kocha, albo
nienawidzi. Ciekawy sposób nawijania, teksty, które ryły banię i
styl, jaki został uwieczniony na tej płycie, składa się na jej
sukces. Jednak trzeba podkreślić, że nie jest to płyta hip-hopowa
i może dlatego rapowe środowisko w Polsce spode łba obserwowało
poczynania Kalibra 44. Dlaczego z całej płyty wyróżniam tylko
„Moja Obawe”? Joka pokazał pazura i okazał się najlepszym
zawodnikiem na debiutanckiej płycie. Abradab i Magik pokażą
jeszcze, na co ich stać w późniejszym czasie. No cóż, a ja
czekam nadal na solowy album Joki...
Nagły Atak Spawacza – „Pedał Roman” (1996), płyta „Brat Juzef”
O Nagły Ataku Spawacza pisałam już,
wspominając o utworze „Anty” i chyba lepiej byłoby dla
wszystkich, jeżeli chłopaki zakończyliby wtedy działalność, ale
niestety tak się nie stało. „Brat Juzef” to wulgarna i
pozbawiona ogłady produkcja pełna nienawiści, agresji i żartów
na poziomie Tadeusza Drozdy, ale jednak album został ciepło
przyjęty na rapowym podwórku. Na czym polega fenomen Nagłego Ataku
Spawacza? Świetnie ukazuje to kawałek „Pedał Roman”, który
spełnia funkcję uroczego na swój sposób love story i jednocześnie
za prostym tekstem kryje krytykę chłopaków z zespołu co do
związków homoseksualnych. Banalny tekst, beat zrobiony na wiejską
nutę (Nagły Atak Spawacza chciał rozprawić się z weselnymi
hitami) i do tego udawanie robienia muzyki rap, składa się na dobre
przyjęcie albumu Poznaniaków.
1KHz (Ein Killa Hertz) – „Wyłącz mikrofon” (1996), składanka „S.P”
Pośród wielu kawałków ze składanki
wytwórni S.P. Record znalazł się ten, który pokazał Polsce
umiejętności JanaMariana, Volta i Tedego, którzy wiele namieszają
w „złotej erze” hip-hopu. „Wyłącz mikrofon” to kawałek,
do którego wraca się z sentymentem, ponieważ jest jednym z tych,
które prezentują nawijkę Volta oraz początkującego na scenie
Tedego, który rzucał rymami na prawo i lewo tworząc rap na
poziomie. Zespół 1kHz nie przetrwał na scenie długo, ale więcej
takich smaczków niestety już bez rapującego Volta będzie można
usłyszeć na produkcjach pod szyldem „Trzyha”.
Slums Attack – „Od idylli do nieszczęścia” (1996), płyta „Slums Attack”
Rycha Peji chyba nie muszę nikomu
przedstawiać, bo to barwna postać na rapowej scenie. Jednak nim
zaczął promować Young Igiego oraz Multiego musiał zaistnieć na
rapowej scenie, zakładając razem z Iceman'em zespół muzyczny.
Jako Slums Attack próbowali swoich sił już w 1993 roku,
wypuszczając dema, ale dopiero 1996 rok pokazał twórczość
chłopaków w całej okazałości. Debiutancka płyta utrzymana w
gangsterskich klimatach opisywała ich rzeczywistość, poglądy oraz
stała się przykładem, na jakich filarach budowano wtedy muzykę
rap. „Slums Attack” to pozycja obowiązkowa dla fanów polskiego
hip-hopu, ale niewątpliwie jest to produkcja wypełniona agresją,
wulgarnością i wzorcami z zachodu do takiego stopnia, że trudno
wrócić do niej po 20 latach. Sztandarowym tego przykładem jest
kawałek „Od idylli do nieszczęścia”, który opisuje piękną
miłość młodych osób cierpiących przez jej ojca, który nie
zgadza się na ich relacje. Jak można się domyślić, ojciec został
zabity przez młodocianego kochanka, a zakochana po uszy córka
będzie czekać na swojego wybranka. Poznańskie love story
inspirowane gangsterskimi opowieściami zza oceanu to połączenie
obok, którego nie da się przejść obojętnie, bo jak tu się nie
śmiać? Szacunek się należy, ale oszczędźmy sobie już tych
dramatycznych scenariuszy...
Killaz Group – „Najebka na Kalibra” (1997)
Debiut Kalibra rozszedł się echem, co
postanowił, skomentował nowo powstały zespół Killaz Group. Nie
wiem, czy dobrze robię, pisząc o utworze, który przypomina trochę
ulepszoną wersję dissu w wykonaniu Nagłego Ataku Spawacza i Peji w
stronę Liroya. Poziom wersów i argumentów może i jest trochę
lepszy niż w „Anty”, ale i tak nie jest wzorcowym dissem. Dzięki
Bogu spór na linii Poznań-Katowice rozszedł się po kościach, a
chłopaki z Killaz Group odrobią pracę domową i pokażą, na co
ich stać.
3xKlan – „Pozytywka” (1997), płyta „Dom pełen drzwi”
„Pozytywka” jest kontynuacją
nurtu, którego prekursorem był zespół Kaliber 44. Zainspirowani
„Księgą Tajemniczą.Prolog” chłopaki z Katowic nagrali własną
płytę utrzymaną w klimacie psycho rapu. Singiel „Pozytywka” to
utwór o enigmatycznym beacie, jeszcze bardziej tajemniczym klipie,
na którym można zobaczyć dziewczynkę o spojrzeniu, które potrafi
zahipnotyzować i tak zajebistych wersach, że trudno zapomnieć o
tym kawałku. Album „Dom pełen drzwi” to płyta trudna to
przesłuchania ze względu na teksty wypełnione metaforami,
zagadkami i mrocznymi porcjami beatów ryjących banie. Jedni
nazywają debiut 3xKlanu odgrzewanym kotletem po uczcie, jaką
wystawił Kaliber na pierwszej płycie, a drudzy podtrzymują, że
„Dom pełen drzwi” to swego rodzaju hołd w stronę psycho rapu
zaserwowany w taki sposób, że nigdy nie ma się dość. Zostańmy
może przy tej drugiej opinii.
Banita – „7 bram” (1997), płyta „Droga do gwiazd”
Nawiąże jeszcze do klimatów około
psycho rapowych, do których można zaliczyć ekipę Banita z Łodzi.
„7 bram” to kawałek zbudowany na prostym patencie polegającym
na opisie 7 bram piekieł, w których dzieją się różne złe
rzeczy. Zamysł był dobry, ale ostatecznie grupa nie przetrwała na
scenie dość długo. Po co więc wspominać o grupie, która oprócz
płyty „Droga do gwiazd” i udziale w kilku projektach rapowych
nie utrzymała się na scenie? Choćby dlatego, żeby podkreślić
ich działalność, ponieważ zapowiadali się ciekawie i robili rap,
wbijając się w oldschoolowy klimat z psycho rapowym sznytem. Banita
w składzie Kater i Arak reaktywowała się w 2012 roku, ale na razie
ich wspólny projekt stanął w miejscu. Jednak bez względu na
krótką karierę i nieudany powrót po latach chłopakom należy się
polecenie tego kawałka.
Slums Attack – „Czas Przemija” (1997), płyta „Zwykła Codzienność”
Peja szedł za ciosem i zaraz po
debiucie „Slums Attack” zaatakował razem z Iceman'em
materiałem „Zwykła Codzienność”. Często wracam do tej płyty,
ponieważ jest to wehikuł czasu. „Czas Przemija” jest tego
idealnym przykładem, przedstawiając słuchaczom odrapane ściany
kamienicy, twarze młodych ludzi i zajawkę do muzyki, jaką żył
Peja. Można nawet wysunąć tezę, że „Czas Przemija” to swego
rodzaju krótki film dokumentalny, ponieważ zostały w nim
uwiecznione początki Rycha na scenie i jego życie, a do tego
wszystkiego pozostawił proste wersy, ale jakże trafne do obrazka,
jaki został uchwycony. Nic tylko słuchać i wracać do lat 90..
Wzgórze Ya-Pa 3 feat. Kaliber 44 – „Język polski” (1997), płyta „Centrum”
Wspominałam już o zjawisku
„inspiracji” zachodnimi historiami w polskim rapie choćby przy
płycie „Slums Attack”, ale co na to Kielce? Wzgórze Ya-Pa 3 i
Kaliber 44 postanowili odnieść się do tego zjawiska, uzmysławiając
wszystkim, że „Polacy nie gęsi, iż swój język mają” i na
rapowym podwórku mogą robić muzykę w ojczystym języku. Fenomenu
tego utworu chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, bo rymy i wersy
bronią się same. Klasyk jakich mało!
Bolec – „Żeby było miło” (1997), płyta „Żeby było miło”
Kiedy wokół panuje wszechobecna moda
na mocne oldschoolowe brzmienia i uliczne historie Bolec postanowił
wyjść naprzeciw trendom i zrobić imprezowy kawałek, który swoją
prostotą i klipem zasłużył sobie na miano legendy. „Żeby było
miło” to wpadający w ucho utwór, lekki, pozbawiony ciężaru
ulicznych opowieści i jednocześnie trafiony w samo sedno, bo
przecież wszyscy imprezowali oraz zachwycali się ładnymi
panienkami, więc czemu by nie opisać przyjemnego melanżu? Bolec
kreował się na specyficznego rapera z talentem do kreślenia
fajnych rymów i „oryginalnego” aktora, ale niespodziewana śmierć
wszystko pokrzyżowała. Jednak po latach warto wrócić do „Żeby
było miło”, ale już rzadziej do filmów „Poniedziałek” lub
„Wtorek”...
Trzyha – „40 stopni w cieniu” (1997), nielegal „WuWuA”
Jak na nielegal to „WuWuA” jest
ciekawą pozycją, której można słuchać z przyjemnością. Do
takich należy też utwór „40 stopni w cieniu” nagrany przy
użyciu sampla z kawałka Manamu. Przyjemny kawałek o pogodzie,
wakacjach i „raju na ziemi” jest pozycją obowiązkową na
wszystkich letnich wypadach. Rok 1997 to też zmiany w składzie, bo
zaraz po wydaniu nielegalu z ekipy odszedł Ceube i zastąpił go
Numer Raz. Niby zwykła zmiana, ale jakie klasyki wyjdą spod rąk
Tedego i Numera! Nie pozostaje nic innego tylko czuć się „morowo”
i czekać na rozwój sytuacji...
Numer Raz feat. Numer Zero – „Muzyka, Blunty i Słodycze” (1997), składanka „Smak B.E.A.T. Records”
Jak jesteśmy przy temacie Trzyha, to
trzeba jeszcze wspomnieć o „Muzyce, Bluntach i Słodyczach”
Numera, czyli kawałku, który przez swój chilloutowy beat jest
fajną opcją na wieczór przy winku albo innych używkach. Numer Raz
w utworze pokazał swoje umiejętności, którymi pochwali się
jeszcze w dalszych produkcjach z TDF-em. Kawałek fajny, ale czy na
pewno przełomowy jak twierdzą inni?
Edytoriał – „Słowo” (1997), składanka „Smak B.E.A.T. Records”
Gdyby nie umieściła choćby jednego
kawałka Edytoriału w żadnym zestawieniu, to pewnie znaleźliby się
tacy, którzy powiedzieliby, że pomijam najważniejszych w tamtych
czasie raperów o takich skillsach, że głowa mała. Daleko mi do
takich stwierdzeń, bo nigdy nie byłam fanką Edytoriału, ale
wzmianka o kawałku „Słowo” się należy z racji poziomu, jaki
reprezentowali i tego, że Zeke (Pyskaty) i Szyha należą do grupy
prekursorów hip-hopu w Warszawie. Zespół nie przetrwał długo, bo
dwa lata później został rozwiązany, ale chłopaki nadal coś
działają na scenie, więc chwała im za to!
10 osób – „Wspólna scena” (1997)
No i dotarłam do projektu, którego
nie można pominąć, ponieważ „Wspólna scena” była wynikiem
podziału, jaki na rapowej scenie zaistniał. Zamysł stworzenia
takiej inicjatywy był dobry, ponieważ miało być to spotkanie osób
z całej Polski, które tworzą rap i robią to w ciekawy sposób.
Ostatecznie „Wspólna scena” nie poprawiła sytuacji komunikacji
między raperami, a można nawet stwierdzić, że zaogniła stosunki
między tymi, którzy nie zostali zaproszeni. Na wspólnym tracku
można usłyszeć chłopaków ze składu Wzgórze Ya-Pa 3, Tedego z
ekipy Trzyha, przedstawiciela Edytoriału rapera Zeke, Dzikera oraz
zespół Born Juices. Zebrano, więc 10 osób, które reprezentowały
Kielce, Warszawę, Częstochowę i Piotrków Trybunalski ignorując
zespół Slums Attack z Poznania czy grupę Kaliber 44, która była głosem Katowic. Mimo to czas pokazał, że takie grupy jak Born
Juices, Edytoriał czy Sektor B. były sezonowymi składami, a
projekt „Wspólna scena” był tylko nieudolną próbą zbratania
ekip na rapowym podwórku.
Thinkadelic feat. Kaliber 44 – „Ja jadę” (1997), płyta „Lek” (1998)
Twórczość zespołu Thinkadelic nie
jest fenomenem, a raczej bezpieczną produkcją opartą na znajomych
już patentach. Pójście wydreptanym szlakiem jest łatwiejsze niż
przedzieranie się przez nieodkryte lądy, ale jestem w stanie
zrozumieć postępowanie chłopaków z Thinkadelic, co pokazał utwór
„Ja jadę” z Kalibrem 44. Zwykły kawałek, prosty beat, lekka
nawijka z ekipą z Katowic dawała im zielone światło do robienia
rapu po swojemu na spokojnie. No i w takim zachowaniu tkwi metoda na
zostanie małym fenomenem, bo sprzedajesz płytę, która jest
przyjemną formą rapu, a z drugiej zdobywasz tantiemy proporcjonalne
do produkcji, ale cieszące twórców. Czy to się nazywa rap dla
pasji?
Kwadrat Skład – „Problemy” (1997)
Choć nikt nigdy nie słyszał żadnego
dema ani składanki Kwadrat Składu to owacje i tak są na miejscu za
numer „Problemy”, który jest tak szczery i prawdziwy, że
przetrwał do dzisiaj. Leniwa nawijka Fokusa idealnie wpasuje się w
beat, który trudno wyrzucić z głowy po przesłuchaniu. „Problemy”
zasługują na to miejsce z ręką na sercu, bo może nie jest
przełomem, ale czy nie jest świetną opcją do „grania w
zielone”?
Nagły Atak Spawacza – „Aleja nr 6 grób nr 4” (1997), płyta „Psychedryna'97”
Spawacze kojarzeni tylko z pseudo
biesiadnymi hitami o rapowym zabarwieniu albumem „Psychedryna'97”
chcieli rozpocząć nowy rozdział, robiąc rap „na poważnie”, a
utwór „Aleja nr 6 grób nr 4” był tego początkiem. Cała płyta
jest wypełniona agresywnym wołaniem, smutkiem i żalem do całego
świata. Depresyjny klimat i wersy typu „cmentarna bram jest już
od dawna zamknięta/ I prawie nikt nie pamięta tego miejsca” jakoś
nie pasuje do Spawaczy, co chyba uświadomili sobie w następnych
latach...
2 komentarze
Kaliber 44 😍 właśnie od tego zespołu zaczęła się moja przygoda z rapem jak dobrze pamiętam miałam wtedy 13 może 14 lat super post 😍😍😍
OdpowiedzUsuńWracam do pisania zapraszam spam2506.blogspot.com
Serdecznie dziękujemy za wspomnienie o Banicie. Jest mały błąd niestety. Nie pochodzimy z Łodzi, tylko z Będzina. Serdecznie pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuń