W drugiej części wywiadu z Cza Plonem pogadałam między innymi o relacjach na linii artysta - fan, kontynuowaliśmy temat etykiet nadawanych wykonawcom. Zastanawialiśmy się, na jaką płytę czekała rapowa scena 2017 roku i ... czemu wataha jest lepsza od stada.
Wrzuć
Na Rap: Jeżeli miałbyś wybrać, w jakiej mainstremowej wytwórni
chciałbyś nagrywać to, jaką byś wybrał?
Czaplon:
Trudno powiedzieć, bo obecnie każda wytwórnia zajmuje się
newschoolem. Nie słyszałem ostatnio o popularnej, bogatej grupie,
która wypuściłaby płytę oldschoolową, nie wiem, może się
mylę. Jeżeli miałbym wybrać, to poszedłbym tam, gdzie wytwórnia
pozwoli mi robić muzykę po mojemu, która zadba o przekaz i zrobi
to po ''staremu'' (śmiech).
Rozumiem.
Gdy pisaliśmy jeszcze na Facebooku, wspominałeś, że zajmujesz się
organizowaniem koncertów. Opowiedz coś o tym...
Organizacja
koncertów to temat bardzo krótki, opowiem Ci inną historię.
Graliśmy support w Oleszycach. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce,
było mało ludzi, dopiero zaczynali przychodzić. Młodzi raperzy
zaczynali grać, pod sceną było zaledwie kilka osób, a spora
większość siedziała pod parasolami, piła browara i jadła
kiełbaski, patrzyła na nas z daleka. Zobaczyłem to i powiedziałem
do kolegi ''Kurwa, widzisz to? Musimy przez to przejść, żeby coś
osiągnąć''. Jeżeli jesteśmy w undergroundzie, to trzeba się
pogodzić z tym, że nie wszyscy przyjadą na koncert. Kiedy na
scenie pojawił się ktoś znany z tzw. ''wyższej półki'' wszyscy
wstali i tłumem, jak na pielgrzymkę do Częstochowy, zaczęli się
bawić. To mnie bolało, ale pogodziłem się z tym. Proste, że na
moim występie nie będzie wszystkich i nie będą słuchać kogoś
nieznanego. Po prostu trzeba budować sobie tę reputację małymi
kroczkami. Mnie się nie pali i wiem, że nie od razu Kraków
zbudowano. Jestem uparty i już długo jestem na tej scenie, znam
takich gości, co grali i po jakimś czasie to zostawiali. Szkoda mi
niektórych, bo dawali radę i liczę na to, że w końcu przyjdzie
dzień, w którym ludzie przyjadą na mój koncert, a nie kogoś, kto
gra po mnie.
Życzę
Ci tego. Sama przyjdę (śmiech)
Dziękuję
bardzo, nie wiem, czy nie zapeszę, ale będę czekać (śmiech).
Mówiłeś,
że pogodziłeś się z tym, że na Twój koncert nie przyjdzie tyle
osób, co na występ znanego rapera. Nie uważasz, że takie
zachowanie ludzi jest rzucaniem etykietki na kogoś, np.: nie będę
go słuchał, bo on dopiero zaczyna, wolę zainteresować kimś innym
dla samej ksywki?
To
prawda, ale wydaje mi się, że gdybym nagrał numer z kimś z
newschoolu, kto jest bardzo wysoko, to po jedynym tracku narobiłoby
mi to dużo fejmu. Jeden nagra z drugim, drugi z trzecim i
ludzie, którzy słuchają jednego, posłuchają automatycznie
gościa, który się dograł do numeru. Ludzie mają syndrom stada.
Zapierdalają jeden za drugim na oślep. Jeżeli jeden czegoś
zacznie słuchać, pokaże drugiemu i przekona go jakoś, że to jest
dobre, to inni za nim lecą. Ludzie mają bzika na punkcie mody.
Jeżeli coś jest popularne w danym czasie, to chcą to mieć i
koniec. Zauważ, że dzisiaj są popularne jakieś głupie spinery i
łebki to kupują i kręcą tym w paluchach. Jak byłem w ich wieku,
bawiłem się motylkiem, pokaleczyłem sobie ręce, ale byłem
szczęśliwy, bo miałem taką zabawkę. Nie chcę żyć w stadzie,
wolę być samotnym wilkiem i iść sobie powoli w swoją stronę.
Myślę, że w końcu ktoś zwróci na mnie uwagę, uznają mnie za
kogoś, kto się nadaje i dojdą do mnie, ale wtedy to nie będzie
stado, tylko wataha.
Okey,
czyli chciałbyś mieć swoją watahę (śmiech).
Oczywiście,
jeżeli chodzi o watahę, to mówimy o wilkach, a nie o kozach,
owcach czy kurwa lamach (śmiech).
Wiesz
trudno raperowi wyplenić ze swojego terenu ''chwasty''. Nawet jak
ktoś ma porządną publikę, to zawsze znajdzie się jakaś czarna
owca.
Zawsze
tak jest...
Kojarzysz
Kstyka?
Pewnie
mi też coś pod kawałkiem napisał i nawet powiem Ci co,
powiedział, że ''chujowe'', a teraz ja sobie powiem coś o nim
''chuj ci w dupę'' i tyle! Gość tylko siedzi i hejtuje, jest
jednym z największych hejterów, jakiego znam. Zawsze ma problem do
oldschoolowców. Zauważyłaś to?
Tak,
Młodego Goha nie cierpi.
Młodego
Goha nie lubi, bo jest jeszcze większym oldschoolowcem niż ja, mogę
powiedzieć, że mógłby być moim dziadkiem, jeżeli podsumować,
co on robi na scenie. A Kstyk jest kimś takim, kto hejtuje, takim
kolaborantem, który wnika do środka i próbuje komuś zepsuć
dzień, pisząc coś obraźliwego. Mam wyjebane na hejterów. Kiedyś
się tym przejmowałem, jak mi ktoś napisał jakąś uwagę,
poprawiałem kawałki. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że jeżeli
będę wszystko zmieniać, to nie będzie mój utwór. Ja zrobiłem
tak i tak ma być i jest zajebiście, a jeżeli komuś nie pasuje, to
niech wypierdala.
Jak
trafiłam na Kstyka, to sobie pomyślałam ''cholera, kto to jest?''.
Weszłam na jego profil na Facebooku, patrzę, a on udostępnia,
promuje młodych raperów z „podziemia”, którzy grają
newschool, prowadzi coś w stylu wytwórni.
Wiem,
ja mam tak, że jak ktoś mnie nie lubi i mi dokucza, to wolę poznać
tę osobę i zobaczyć, co ma do powiedzenia. Chociaż w Kstykiem nie
chciałbym się spotkać, nie mielibyśmy o czym gadać. Boję się,
że doszłoby nawet do rękoczynów w obronie oldschoolowców i
newschoolowców robiących to naprawdę dobrze. Nie olewam całej
''nowej szkoły''. Po prostu patrzę na to z innej strony. Jeżeli
ktoś faktycznie chce robić coś nowego, to niech to robi, ale z
głową, a nie żeby pierdolić o dupie, ćpaniu, hajsie, autach i
zabawie.
Jeżeli
o tym mówisz, przyszedł mi na myśl Włodi, który niedawno wydał
nową płytę...
I
co, w ogóle nic o nim nie słychać?
Przed
premierą ukazał się wywiad w magazynie Vaib, w którym raper
napisał, że wszystko robi na 100% i nie ma u niego miejsca na
niedociągnięcia, zważając na jego doświadczenie. Świtało
dzienne ujrzał newschoolowy album „Wszystkie Drogi Prowadzą Do
Dymu”, który mimo rzekomego „dopracowania” i „dopięcia na
ostatni guzik” nie cieszy się tak dużą popularnością, jak
pierwsza płyta Molesty z 98., do której należał Włodi.
Może
Włodi próbował za bardzo wejść w życie newschoolowców i
zachowywać się jak młodzież i nie podołał. On wychował
się w innych realiach, jest już starszym gościem. Włodi jest dla
mnie ikoną polskiej rap sceny, ale jeżeli chodzi o jego najnowszą
płytę, to z szacunku do niego się nie wypowiem.
Dobrze
(śmiech), jeżeli rozmawiamy o ikonach, to ile legend polskiego rapu
upadło, zniknęło, sprzedało się? Są osoby, które dobrze
prosperowały w muzyce i nagle zapadły się pod ziemię lub poszły
w całkiem inną stronę. Przykładem takiego zjawiska może być
Popek...
Popek
to nie raper, a gwiazdka. On nie patrzy na hip-hop jako na kulturę,
sposób bycia, rozwijanie się, tylko obserwuje ją przez pryzmat
pieniędzy. Spójrz na jego karierę na ringu, myślisz, że jest
urodzonym sportowcem czy jakimś wojownikiem? Mnie dużo brakuje do
samuraja, ale jeszcze więcej do biznesmena, jakim jest Popek
(śmiech). Doskonale wiesz, gdzie zaczynał Popek i co nagrywał
razem z Firmą. Po rozpadzie zespołu osoby go stanowiące poszły
swoimi drogami, zaczęli rymować w innym stylu. Wydaje mi się, że
życie Popka po odejściu z Firmy obróciło się o 180 stopni i
całkiem wyjebało, bo widzisz, co robi.
Jeżeli
gadamy o Firmie, to muszę wspomnieć o Kalim. W wywiadzie dla Vaib
powiedział, że nie żałuje tego, co robił dawniej. Za to Tadek
stwierdził, że wstydzi się swojej przeszłości i gdyby mógł
cofnąć czas, to by zespołu z Kalim nie stworzył.
Kali
był na Oleszycach. Lubię go za jego osobowość, choć nie mam tak,
że włączę jego płytę wieczorem i słucham. Jednak sprawa
wygląda inaczej, kiedy wychodzi na scenę. Gość jest spoko i w
porządku zachował się wobec ludzi po koncercie, nie spierdolił
przed nimi. Podobnie jak Małach i Rufuz, którzy normalnie podeszli
i ze mną rozmawiali, nie usłyszałem od nich ''odsuń się, nie mam
czasu z tobą gadać''. Jeżeli ktoś poprosił o autograf, to
pisali. Na imprezie był też Gural, na którym się zawiodłem,
ponieważ nikomu nie chciał się podpisać i stwierdził, że nie ma
czasu, tłumacząc się zmęczeniem. Może przesadzam, ale wydaje mi
się, że Gural jest na takim poziomie sławy, że sobie z tym nie
radzi.
Odnoszę
wrażenie, że troszkę się odsunął z rap sceny. Kiedy słucham
jego najnowszych kawałków, to nie przemawiają do mnie, często
muszę się do nich przekonywać.
Dostałem
jego płytę ''Magnum Ignotum Preludium'' od swojej narzeczonej.
Zawsze uważałem Gurala za osobę, która ma słabe teksty, ale
zajebisty głos, ale po przesłuchaniu tego albumu zmieniłem zdanie.
Pokazał, że to, gdzie się teraz znajduje na rap scenie, nie jest
przypadkiem. Ma mój szacunek za tę produkcję.
Chciałam
się z Tobą podzielić czymś, co ostatnio bardzo mnie
zbulwersowało. Tede niedawno wydał płytę „Skrrrt”. Ludzie pod
jego kawałkami piszą, że to album, na który czekał 2017 rok.
Zgadzasz się z tym?
Taką
opinię mógł napisać pierwszy lepszy łak, który nie mam pojęcia
o hip-hopie. Nie ma co się przejmować i tak każdy musi określić
swoje stanowisko wobec jego muzyki. Ja Tedego nie lubię, bo zgrywa
cwaniaka.
Mam
do niego szacunek za nagrywki w Warszafskim Deszczu.
Oczywiście
jak najbardziej się z Tobą zgodzę. Chociaż tam pokazał klasę.
Mam
do Ciebie jeszcze wiele pytań, ale to chyba materiał na inny wywiad
(śmiech). Dziękuję Ci za rozmowę i życzę samych sukcesów! Mam
nadzieję, że jeszcze pogadamy.
1 komentarze
super wywiad!:)
OdpowiedzUsuń