#31 ''Oldschool jest jak chrzest'' część 1

czerwone, czarne, krzyż, mężczyzna, oldschool, chrzest

Z Cza Plonem, raperem udzielającym się na podkarpackiej rap scenie, rozmawiałam o jej rozwoju i ludziach, którzy ją budują, a także o etykiecie naklejanej raperom przez słuchaczy, premierze EP-ki Taco Hemingwaya, fenomenie rapera Quebonafide, boomie na newschool oraz znaczeniu oldschoolu w hip-hopie i... wybuchu epidemii. 



Opowiedz mi o swoich początkach w rapie.

Pierwsze kroki w rapie zacząłem stawiać na przełomie 2010/2011 roku w szkole średniej. Chciałem robić rap, ale nie miałem z kim się tego podjąć. Siedziałem w domu, dużo słuchałem i ćwiczyłem. Trwało to może z dwa lata do czasu aż spotkałem kumpla, który mieszkał na tej samej ulicy co ja. Okazało się, że on też interesuje się rapem, robi muzykę, lubi to. Złapałem z nim wspólny język, wracając autobusem ze szkoły i wszystko ruszyło do przodu, zaczęły powstawać nowe tracki. 

Jak ocenisz podkarpacką rap scenę? Wiadomo, że nie jest tak rozwinięta, jak warszawska czy krakowska, ale też coś się dzieje. 

Jeżeli chodzi o podkarpacie, to jest coraz lepiej. Mamy dużo taki gości, którzy sporo wnieśli do kultury hip-hopu właśnie z podkarpacia między innymi Arab, który poszedł do Żywego Rapu, został zauważony i nadal nagrywa, buduje tą rap scenę. Mam wielu znajomych ze Ślaską, z Warszawy i oni sami twierdzą, że podkarpacka scena idzie do przodu. Jeżeli chodzi o zasięg tych raperów, którzy są porozsiewani po tych mniejszych wioskach, to wygląda to nadal kiepsko, ponieważ dzisiaj każdy może kupić sobie mikrofon i wziąć się za nagrywanie nie zważając na poziom, który reprezentuje. Powstaje coraz więcej pseudo grup, które ''plują się'' nawzajem w sieci, uważają się za porządnych raperów, ale żeby wyjść gdzieś dalej potrzeba pracy. Ja jestem na scenie od kilku lat i wiem, że nagranie paru kawaków i koncertów nie robi z człowieka rapera. Potrzebne są znajomości, ważne jest to, żeby robić to systematycznie. Pseudo grupy raperskie powinny wziąć się za własne sprawy i dopiero później bawić się w opisywanie życia innym. 

Nawiązałeś do powstawania pseudo grup, których jest coraz więcej. Na mainstreamowej scenie pojawiło się wielu nowy raperów, którzy zaczęli wspierać newschool i to dzięki nim powstała fala na nową szkołę. 

Słuchacze newschoolu, czyli zazwyczaj młodzież leci bardziej na beat niż na treść, której w nowej szkole tak naprawdę nie ma, ponieważ raperzy nawijają o głupotach, ale oczywiście nie mówię o wszystkich, bo są newschoolowcy, których naprawdę szanuje i robią to dobrze, pisząc mądre teksty. Jednak są przedstawiciele nowej fali, który rymują o ćpaniu, zabijaniu albo obrażają kobiety, a nie mają doświadczenia życiowego, nie brzmią autentycznie. 

Masz rację. Kogo najbardziej szanujesz i obserwujesz z tej nowej sceny?

Jeżeli mogę nazwać go newschoolowcem, bo zaczynał na oldschoolu, to zdecydowanie Arab. Lubie go, jest moim ulubieńcem, jeżeli chodzi o newschoolowe rapy. Znaliśmy się już wcześniej, zanim poszedł do Żywego Rapu, a ostatnio spotkaliśmy się na koncercie w Oleszycach, bo graliśmy tam razem support i mieliśmy okazję porozmawiać, powspominać. Oprócz Araba tutaj w okolicy jest też kilku gości, którzy znają się na newschoolu, np. mój kumpel z Biedaczowa ''Zwierzak'', który według mnie robi to dobrze. 

Myślisz, że tzw. ''ameryczka'' w Polsce się przyjmie? Teraz każda wytwórnia idzie w newschool. Mało co się słyszy o oldschoolu. 

Wstyd stwierdzić, ale to się już przyjęło. Ostatnio Ero z JWP wydał fajny numer, który nabił 300 tysięcy wyświetleń, a jeżeli kawałek doda Quebo czy inny newschoolowiec to on ma o wiele więcej wyświetleń w godzinę. Liczby mówią same za siebie. Więcej młodych osób słucha nowej szkoły i robi ją, bo jest na to moda. Każdy tego słucha i zaraża innych.. Wybuchła epidemia i tego nie zatrzymamy. Lata mijają i wszystko się zmienia także w muzyce. Patrz, jakie zmiany zaszły w disco polo, gdzie słychać trochę z techno, party, R&B - wszystko jest pomieszane. Jeżeli ktoś wpadł na to może ojciec newschoolu, chociaż nie wiem, kto nim jest, żeby zmienić coś, np. nagrywać na trapie no i zrobił to. Przyjęło się i fajnie się słucha tego beatu, jest mocny bass, a za tym idzie epidemia (śmiech). 

Czasem się tak zastanawiam nad tym, kiedy patrzę na obecną rap scenę i najlepiej chyba prosperującą wytwórnię QueQuality, czy powróci jeszcze oldschoolu?

Na pewno jestem tego pewien to tylko kwestia czasu. Wszystko się kiedyś nudzi. Kiedy byłem troszkę młodszy, strasznie lubiłem pewien samochód i zawsze chciałem go mieć, a dorastając, powstawało coś nowego i to, co kiedyś się lubiło i chciało mieć, znika. Dzisiaj, jeżeli chodzi o fanów hip-hopu, jestem pewien, że wolą sobie posłuchać, jeżeli są sami nie Quebo a Wu-Tangu. To kwestia tego, jak dużo słuchacz wie o hip-hopie, kto go zapoczątkował, skąd to pochodzi, zależy, od kiedy jest w tej kulturze. Oczywiste jest, że jeżeli jest nowy, to nie zacznie od oldschoolu. Jest taka ekipa w Krakowie Stygmat i kupiłem sobie ostatnio ich płytę i jest rozpierdol, straszny. Młody Goh ma osobowość, jest z krwi i kości oldschoolowcem. Powinien popracować nad dykcją, bo niektóre słowa ciężko zrozumieć, ale to i tak ma zajebisty urok. Myślę, że newschool to będzie taki szał, jak na karpia w Lidlu przed świętami. Ryba jest chwilę, ludzie za nią łapią, mijają święta, karp zjedzony, a ludzie wracają do tego, co było, proste. 

Zauważyłam, że kiedy przeprowadzam rozmowę z raperem z undergroundu i jest on oldschoolowcem, to nie ma tak dużego zasięgu, jak wywiad z newschoolowcem. To mnie wkurza, bo ludzie nie patrzą na to, z kim robię wywiad, jaką ta osoba robi muzykę, tylko przyklejają innym taką etykietę, że jak ktoś robi newschool, to jest fajny, a to, co przekazuje, nie ma znaczenia. Ważne, żeby dobrze wypadał na beacie. Nie uważasz, że jest to chore? Dawniej rap w pewnym sensie spełniał funkcję wychowawczą, a raperzy brzmieli autentycznie, przekazywali coś słuchaczowi. Czy dzisiaj Quebonafide, czy Taco Hemingway brzmią prawdziwie w porównaniu do takiego rapera jak, np. Peja?

Taco jako, raper zapowiadał się dobrze, ale jeżeli chodzi o jego ostatnią płytę, a szczególnie numer promujący ten album, który jest cały w autotune, to rodzi się pytanie, czy to jest rap? Jak to w ogóle brzmi? Przecież gościu tam śpiewa, a nie rapuje. Rapowanie polega na wyrzucaniu z siebie jakichś poglądów, myśli. W kawałku rapowym powinno zawierać się takie rzeczy, które kogoś mogą zainteresować, dotknąć i to powinna być prawda, a Taco odleciał całkowicie. Dołożył niepotrzebnie autotune, że aż rzygać się chce, a po drugie ma dziwny sposób bycia. Nie wiem może, chce stworzyć coś nowego. Nie wiem, czy to już jest ten newschool? Nie rozumiem tego, bo ja już się w tym gubię. Jeżeli chodzi o oldschool, to jest prosta sprawa, bo jest dobry tekst, ważne, żeby ten tekst dotarł do słuchaczy bez względu na jakość beatu. Jeżeli chodzi o Taco Hemigwaya, to ja puściłem kilku osobom jego numer i oni posłuchali i mówili, że nawet spoko beat, a kiedy ich zapytałem o czym, był kawałek, to chcieli, żeby włączyć od nowa. 

Odnoszę takie wrażenie, że ludzie są zahipnotyzowani. Jeżeli słuchają muzyki, to nie kierują się tym, co ukryte jest w tekście, a pierwszymi wrażeniami. Jak się słucha oldschoolu, trzeba skupiać się na tekście, posiadać trochę wiedzy o hip-hopie, znać podstawowe pojęcia, na jakich filarach ta kultura stoi. Natomiast młodzi ludzie słuchający newschoolu mogą mieszać go na liście utworów razem z Lady Gagą i to sobie nie będzie przeszkadzać, bo ani o nowej szkole, ani o popie nie musi wiedzieć kompletnie nic, ponieważ każdy kawałek jest o niczym ważnym. Moim zdaniem Taco Hemingway miał dobre zamiary i na swoich pierwszych EP-kach, chciał trochę naśladować Fisza, lubił snuć opowieści. Myślę, że przyczyną tego ''przedobrzenia'' na jego najnowszej produkcji są fani, bo oni często komentowali jego utwory, domagając się czegoś świeżego i zaskakującego, a kiedy Taco wydał ''Szprycer'', słuchacze oznajmili, że nie na to czekali. Ci, którzy wołali, że chcą autotuna, nagle krzyczą, że tego nie chcą. Czy raperzy nie są za bardzo uzależnieni od publiki? Czy nie powinno być odwrotnie?

Są dwa typy rapera ci, którzy grają do dzisiaj, to, co oni chcą oraz tacy, którzy nagrywają to, co fani chcą usłyszeć, ponieważ wtedy już chodzi o hajs. Jeżeli mówisz o Taco, to on za bardzo posłuchał ludzi. Myślę, że gdyby zrobił to po swojemu, to wyszedłby na tym lepiej. 

Nie rozumiem, dlaczego młodzi raperzy nie biorą pod uwagę doświadczeń obecnych weteranów rap sceny? Chcą zrobić coś nowego, burząc jednocześnie, to co zostało zbudowane przez poprzedników... 

Wydaje mi się, że jest to kwestia pokolenia. Jedno się rodzi, a drugie umiera. Mam nadzieję, że nadejdzie taki czas, że ten oldschoolowiec pokaże newschoolowcowi, jak się gra i wrócą do korzeni. Popatrz na Ice Cuba on w swoich numerach, poruszał problemy społeczne, jak np. przemoc białych policjantów wobec czarnych. Kiedy ludzie słuchali jego kawałków, stwierdzali, że faktycznie tak było i przekazywali to innym, by też posłuchali. Ice Cube mówił o tym, o czym bali się rozmawiać inni ludzie, a oni go słuchali, żeby załagodzić swoje potrzeby, jeżeli chodzi o poprawność polityczną w Stanach Zjednoczonych. Ludzie widzieli, że jest ktoś taki kto, nie boi się mówić głośno. Udowadniał ludziom, że nie wolno milczeć, jak jest problem, tylko trzeba krzyczeć i walczyć  o wolność, a nie godzić się z ustaleniami ludzi z wyższych sfer. Rap miał wtedy dużo do powiedzenia, jeżeli chodzi o politykę. Popatrz na 2Paca. Jego matka walczyła w Czarnych Panterach o równouprawnienie Afroamerykanów i on także w swoich utworach odnosił się do tego tematu. Walczył o to, by ludzie bez względu na kolor skóry mieli te same prawa. Myślę, że oldschoolowcy mieli więcej do powiedzenia i ich numery bardziej trafiały do publiki, teksty zapadały w pamięć. Mogę się założyć, że pamiętasz więcej tekstów ze starych numerów niż z tych nowych.

Oczywiście, że tak jest. Od oldschoolu zaczynałam. 

Oldschool jest jak chrzest, bo to każdy musi przejść, chociaż w życiu później różnie bywa i może zejść na różne ścieżki. Każdy, kto pamięta o starej szkole, to będzie to szanował, a newschoolowcy niektórzy rapują do oldschoolowców, żeby skończyli pierdolić, bo mamy XXI wiek i muszą przerzucić się na coś nowego. Czym newschoolowcy zasłużyli sobie na taki zasięg?

Wcześniej mówiłeś, że ludzie boją się, mówi o pewnych sprawach. Nasunął mi się taki wątek czy newschoolowcy nie mają o czym mówić, czy boją się mówić?

Wiesz może, nie chcą mówić, ponieważ boją się, że będą robić tak samo, jak oldschoolowcy. Nie wiem, jak myśli przeciętny newschoolowiec...

A jakbyś miał zamienić się na chwile w newschoolowca, to co by Ci pierwsze przyszło do głowy (śmiech)?

Szczerze mówiąc, to kurwa nie wiem. Może robił, bym tak, jak oni albo próbował połączyć swoje teksty z nowymi brzmieniami, chociaż nie wiem, czy to by pasowało. Gdybym napisał historię o ciężkiej przeszłości pewnego Kowalskiego  i nawinął do newschoolowego beatu, to przecież to nie miało by rąk i nóg. Newschoolowcy powinni się zastanowić, o czym chcą rapować. 

Może wróćmy do podkarpackiej rap sceny. Arab szykuje się do wydania nowej płyty z Homexem. Na co oczekujesz względem tej produkcji? Czego się spodziewasz po Arabie?

Szczerze to nie wiem czego się spodziewać po Arabie, ponieważ nie znam go aż tak dobrze. Chciałbym go usłyszeć znowu na oldschoolu. Najlepszym rozwiązaniem dla Araba, jako rapera, którego bardzo szanuje, jest pomieszanie oldschoolu z newschoolem. On świetnie dawał sobie radę na tych oldschoolowych beatach. Jeżeli chodzi o starą szkołę to Arab, był strasznym kotem. 


Część druga w niedzielę!

You Might Also Like

1 komentarze