# 46 Co w rapie się nie mieści: Hip-hop vs. „Trapollo” #2

źródło: YouTube [Żabson To Ziomal]

Mówili, że „Żabson to ziomal”, ale stwierdzenie to ostatecznie odeszło do lamusa. Od teraz Żabson staje się definicją niczego znaczącego, a jego rap można porównać do esencji herbaty ekspresowej po pięciu zaparzaniach i to w dodatku przesłodzonej. Od teraz „Żabson to trapollo”, chociaż wolałabym określenie „autotunollo”. No cóż, spróbujmy tę herbatę wypić razem.


Muszę podkreślić, że nie słodzę i trudno będzie mi przełknąć ten ulep nazwany przez Żabsona „nowym stylem”, ale pójdę na kompromis. W sumie rzec by można, że „młody płaz”, bo na wilka nie wygląda, poszedł drogą, której nie obrał nawet „zmonopolizowany” Jędker. Łódzki raper poszedł o krok dalej, wyprzedzając wszystkie pseudo gwiazdki na rapowej ściance. Teraz to on będzie pozował, zbijając tantiemy. Jednak trzeba podjąć temat, na kogo pozuje? Odpowiedź serwuje sam raper w  utworze o enigmatycznym tytule „Trapollo”, rapując: „Mówią mi, że robię disco polo/ Ja tylko robię kwit jak w disco polo”. Newschoolowa poezja ciągle mnie zaskakuje i zawsze wywołuje u mnie konwulsje od ciągłego śmiechu. W gruncie rzeczy nie ma się z czego śmiać, bo temat kawałka jest poważny. Stykamy się w nim ze starożytną sztuką od architektury po literaturę. Iście homeryckie porównania nawiązujące do mitologicznego świata przewijają się w utworze non stop przy akompaniamencie melodii, której nie powstydziłby się nawet sam Apollo. Jakoś trudno sobie wyobrazić boga muzyki ślizgającego się na parkiecie w rytm muzyki spod jakieś remizy koło Opoczna, ale wszystko jest kwestią wyobraźni, której Żabson ma chyba zdecydowanie za dużo. Bo o ile kreowanie się na postać Marco Polo przekracza jedynie granicę dobrego smaku, i jest wybaczalne, to mianowanie się bogiem polskiego rapu nie ujdzie mu płazem. Niestety bycie hip-hopowcem to trudna sztuka, której nie da mierzyć się poprzez „afrodytę klikającą follow”. Niestety hip-hopowy świat to nie zgraja ludzi, którzy „dużo mówią, mało robią”... zapomniałam, że to było w erze hip-hopu oldschoolowego. No cóż, chyba trzeba poczekać, aż herbaciana lura wystygnie, cukier opadnie na dno, a bogowie kiczu pokonają się swą własną bronią. 

You Might Also Like

1 komentarze

  1. Dobra, z rapem mam tyle wspólnego co krowa z baletem, zupełnie nie wiem co, jak i gdzie, ale (mimo tego, że jest to krótki artykuł) czytało się super lekko :)
    Tak jak mówiłam, z rapem mam naprawdę nie wiele wspólnego, ale rzeczywiście mianowanie się "bogiem rapu" to przegięcie, myślę, że aby tak się mianować, trzeba mieć naprawdę ku temu powody, a czy ten człowiek ma? Hm... nie wiem nie znam, ale specjalnie przed napisaniem tego komentarza, przesłuchałam jego dwa kawałki i szczerze no jakoś mnie nie powaliło na kolana, nie wiem może inne ma lepsze, ale jak ktoś się tak mianuje, to oczekuje się tego, że jak się słucha to aż ma się ciary na całym ciele prawie przy każdym kawałku (u mnie taką reakcje - i wiem, że nie tylko u mnie - wzbudzają piosenki zespołu Queen, ile razy bym nie słuchała, zawsze ciary na całym ciele i takie nietypowe uczucie), a ja jedyne co czułam to po prostu ot jakiś człowiek sobie coś śpiewa no i fajnie. Żeby nie było, że jestem antyrap - jest kilka kawałków wśród rapu, które wzbudzają we mnie niesamowite emocje :)
    100% zgadzam się z ostatnim zdaniem :)

    OdpowiedzUsuń