#47 „Mając te trzydzieści lat...”

  • października 21, 2018
  • By Izabela Chmiel
  • 1 Comments

źródło: archiwum bohatera wywiadu

Z okazji premiery płyty „Kod Konami” 34-letniego Pawła Skiby pogadałam z nim o głównym przesłaniu jego albumu, poruszając kwestię chodzenia w życiu na skróty. Nie zabrakło dywagacji na temat czy „jesień życia” to odpowiednie określenie dla rapera „starej gwardii” oraz pogadanki o losie trzydziestoletnich facetów nie tylko w muzyce...


Wrzuć Na Rap: Jesień zawitała na dobre i wraz z nastaniem tej pory roku ludzie przeżywają stany depresyjne. Miewasz takie chandry?

Skibot: Nie lubię tej pory roku. Wprawdzie możemy cieszyć się tzw. złotą polską jesienią, wspaniałymi kolorami drzew, ale mnie jesień, choć w tym roku przypomina bardziej lato, kojarzy się z zimnem, krótkim dniem i świętem zmarłych. Zdecydowanie wolę zimę, bo po niej przychodzi wiosna. Mimo wszystko nie odczuwam huśtawek nastrojów.

Nie przypadkowo nawiązałam do pogody za oknem, ponieważ ostatnio uzmysłowiłam sobie, że młode osoby spoglądają na raperów po trzydziestce, określając ich jako „zużytych”. Pawle czy ty jako 34-letni hip-hopowiec uważasz, że wkroczyłeś w etap „jesieni życia”?

W „jesień życia” wkroczę dopiero, wtedy gdy powiem mi o tym lekarz (śmiech). Czy raper po trzydziestce jest już „zużyty”? Nie wydaje mi się, aby mogło tak być. Myślę, że chodzi tu o coś innego. Raperzy w tym wieku to pokolenie, które dorastało, słuchając takich zespołów jak Molesta Ewenemanet, Trzyha, Wzgórze Ya-Pa 3 itp. i to właśnie te składy ukształtowały ich styl. Dzisiaj młodzież słucha rapu diametralnie innego pod względem brzmienia, flow, bitów. Jednak taka jest kolej rzeczy. Hip-hop trafia do młodych osób, które lubują się w tym, co popularne, więc dla nich „stara gwardia” wydaje się nieaktualna. No, ale powiedzmy sobie szczerze, czy mając 34 lata, ma się te same przemyślenia co nastolatek? Raczej nie, więc dlaczego miałby go interesować mój przekaz? Sokół dobrze to podsumował w kawałku „Chcemy być wyżej”, nawijając „jeszcze nie zgred, już małolat”, a on sam nie wygląda na „zużytego”, a stuknęła mu już czterdziestka.

Jeszcze ciekawszym spostrzeżeniem jest to, czasami to sami raperzy dołują się faktem bycia facetem po trzydziestce, który na dodatek rapuje. Pytanie skąd takie podejście?

Nie znam takiego podejścia. Mam wspaniałe dorosłe życie, super rodzinę, stabilną sytuację, a po godzinach odpalam sprzęt, robię bity i nagrywam numery. Co lepszego mogło mnie spotkać w życiu? Mając te trzydzieści lat, wkracza się w etap, w którym realizuje się swoje życiowe marzenia. Niestety tutaj wychodzi na jaw ludzka zazdrość i zawiść, ponieważ komuś się coś udało. Mam wrażenie, że niektórzy trochę się wstydzą, że w tym wieku, zajmują się rapem, bo przecież wszyscy wokół są „wbici w ramę”. Według mnie stabilizacja nie równa się z porzuceniem swoich pasji. Są tacy, którzy zrobili to z lenistwa, z braku czasu lub bez konkretnego powodu i kiedy wśród nich pojawia się człowiek, który ma wszystko ogarnięte w życiu i spełnia się w tym, co lubi, nie pozostaje nic innego, jak wytknąć go palcem, nazwać dziecinnym i stwierdzić, że marnuje czas.

Na polskiej rap scenie nastała moda na promowanie głównie siebie. Przykładem może być Taco Hemingway, który buduje swoją karierę, opowiadając słuchaczom o swoich obawach związanych z przekroczeniem trzydziestki albo dzieli się przemyśleniami na temat rap sceny w kontekście swojej persony. Popierasz takie działania i jak oceniasz aktualne trendy w rapie?

Jeśli chodzi o promowanie siebie, to jest to raczej wymóg niż moda. Jeżeli chcesz zostać zauważonym, musisz rozpychać się łokciami, no, chyba że jesteś geniuszem i twoja muzyka broni się sama, zdobywając słuchaczy w szybkim tempie. Rap nie jest muzyką, która wymaga wielkich nakładów finansowych i wiedzy, aby zacząć. Kilkanaście lat temu, żeby nagrać dobrze brzmiący kawałek, trzeba było wybrać się do studia, a teraz wystarczy wydać kilka stówek na sprzęt do home recordingu. Z jednej strony to duża wygoda, bo wszystko można robić od początku samodzielnie w wolnym czasie, ale z drugiej strony nie uczy to pokory i powoduje, że do sieci przedostaje się wszystko, co otagowane jest jako rap, hip-hop, nielegal czy trap. Jeśli chcesz posłuchać nowości, to giniesz w dużej ilości nagrań o różnej jakości i zaawansowaniu. Jeżeli chodzi o trendy, to na scenie zaczyna działać konflikt pokoleń, bo na trzydzieści kawałków czasami zdarzy się jeden, który przykuje moją uwagę. Ostatnio na Spotify słuchałem jakąś playlistę z nowościami i przełączyłem chyba z dwadzieścia numerów, bo każdy był w tym samym stylu, a raperzy nawijali z pomocą autotunera, którego osobiście nie cierpię. Nie rozumiem tych kawałków, ale tak jak młodzież nie do końca pojmuje „starą gwardię”, tak ja nie muszę kochać nowego stylu. Mimo wszystko nie trzeba go skreślać, bo będzie on ewoluował. Na szczęście są jeszcze starzy wyjadacze, którzy wciąż robią dobre rzeczy.

Słuchając Twojej płyty „Kod Konami”, miałam wrażenie, że przeniosłam się w czasie, ponieważ jest to dobry oldschoolowy materiał, który nijak ma się nawet do podziemnych projektów, które często tracą na autentyczności. Odniosłam wrażenie, że „Kod Konami” to kubeł zimnej wody dla raperów, którzy za wszelką cenę chcą pójść na skróty. Dobrze zrozumiałam?

Nie chodzi tylko o raperów, ale również o to, że pójście na skróty nie zawsze musi dać korzyść, może być pozornie atrakcyjne. Poza tym, jeśli robisz coś niezgodnie z zasadami, najprawdopodobniej ktoś przez Ciebie cierpi, a życie to nie gra komputerowa, którą można przechodzić wielokrotnie lub przy pomocy kodu trochę oszukać. Tu za wszystko ponosi się konsekwencje. Największą satysfakcję ma się dopiero wtedy, gdy wszystko robi się zgodnie z zasadami. Raperów też to dotyczy. Można wydać fortunę na dobre studio, znaleźć producenta, który zrobi takie bity, że wyskoczysz z butów, ale co z tego, jeśli nie ma nic ciekawego do powiedzenia?

Na albumie poruszasz tematy, które są już znane w środowisku hip-hopowym dla przeciętnego słuchacza. Interesuje mnie główny powodów, dlaczego zdobyłeś się na nagranie płyty. Wynika to z silnej potrzeby pokazania życia 34-letniego rapera?

Kawałków rapowych jest tak dużo, że trudno po raz kolejny nie przejść koło tego samego tematu. Płytę nagrałem, bo taką miałem ochotę. Po latach układania sobie życia tak by znalazło się w nim miejsce na pasję, w końcu doszedłem do tego etapu, że realizuję swój plan i chcę to zrobić jak najlepiej. Oprócz tego, moim marzeniem od zawsze, było wydanie swojego materiału na winylu. Nie nagrywam dla dużej wytwórni, a wydanie minimalnego nakładu na płycie analogowej to spory koszt, dlatego do niedawna było to dla mnie nieosiągalne. Musiałem poczekać na „lepsze czasy”, które umożliwiły mi poprzez nowe technologie przygotowanie płyt winylowych „na sztuki”. W końcu udało się to zrobić i album „Kod Konami” prócz kompaktu, jest już na wosku.

Na koniec chciałabym zapytać jakie są Twoje plany na przyszłość? Zaskoczysz słuchaczy jeszcze w tym roku?

Jeśli mam zaskoczyć to na pewno nic na ten temat nie powiem (śmiech). Chciałbym zagrać kilka koncertów i na tym chcę się teraz skupić. Chodzi mi po głowie też kilka pomysłów na nowe numery, ale do tego jeszcze daleko.

Życzę Ci samych sukcesów na scenie! Korzystaj z ostatnich podmuchów ciepła, czerpiąc nowe inspiracje pomoce przy tworzeniu muzyki. Pozdrawiam serdecznie!

Dziękuję za wywiad!

You Might Also Like

1 komentarze

  1. Przyjemnie się czytało. Do tego merytoryczne i obiektywne przemyślenia Skibota na temat starej/nowej szkoły. Klasa!Dobry wywiad!

    OdpowiedzUsuń